Hello!
Czasami napisanie wstępu do wpisu jest łatwe, a czasami mimo prób i szczerych chęci - wstępy nie wychodzą albo wychodzą tak sztucznie, że pozostaje jedynie zgrzytanie zębów. To jest jeden z takich przypadków, że najlepiej od razu przejść do opisu książki oraz zasadniczej treści (pozytywnej! - bo po takiej zapowiedzi można by się spodziewać czegoś innego) recenzji.
Tytuł: Skarby Ziemi. Sześć surowców, które zadecydują o przetrwaniu naszej cywilizacji
Autor: Ed Conway
Tłumaczenie: Adam Olesiejuk
Wydawnictwo: Szczeliny
Sześć surowców, dzięki którym budujemy miasta, konstruujemy maszyny i
tworzymy cywilizacje. Dzięki którym opanowaliśmy Ziemię i zaczynamy
podbój kosmosu. Piasek, żelazo, sól, ropa, miedź i lit – to one
zdecydowały o naszej przeszłości i wpłyną na naszą przyszłość.
Ed
Conway podróżuje po całym świecie: schodzi w głąb europejskich kopalń,
poznaje zakamarki tajwańskich fabryk półprzewodników, przygląda się
niesamowitej zieleni zbiorników, w których powstaje lit. Odkrywa
sekretny świat surowców, o którym rzadko myślimy, a który stanowi część
naszego życia. Opowiada historię człowieka widzianą nie przez pryzmat
jego osiągnięć i podbojów, ale tworzoną dzięki substancjom, które
pozwoliły zbudować rzeczywistości, jaką znamy. (blubr)
Z jakiegoś powodu bardzo zaskoczyło mnie, jak równo napisana jest ta książka. Oczywiście rozdziały różnią się od siebie, trudno też powiedzieć, aby autor miał dokładnie jeden przepis na przedstawienie każdego skarbu - to znaczy ma, bo w zasadzie przedstawia jego drogę od wydobycia do produktu - ale robi to w taki sposób, że ta formuła nie wydaje się powtarzalna. W niektórych rozdziałach - tych dotyczących materiałów wykorzystywanych przez ludzkość od wieków - autor przedstawia więcej przeszłości, w kolejnych rozdziałach - to jak surowce wpływają na rzeczywistość i jak ich wykorzystanie przyczyni się do kolejnej rewolucji energetycznej. Conway nie ucieka zarówno od tematu tego, jak wydobycie surowców bezpośrednio wpływa na środowisko dookoła kopalni, jak i tego, że ludzkość, aby dotrzeć do czasu, gdy będzie produkowała mniej CO2, musi wydobyć jeszcze więcej - i to często rzadkich - surowców.
Ed Conway nie ujawnia się nadmiernie w samej narracji, chociaż oczywiście opisuje swoje podróże i rozmowy z ludźmi, a koncepcję książki stanowi to, że czytelnik o pewnych zagadnieniach dowiaduje się razem z autorem - widać także, że stara się nawet do kontrowersyjnych aspektów wydobywania surowców podejść z realistycznej perspektywy, nie demonizując, ale też nie wychwalając. Dzięki surowcom pokazuje rozwój nauki i techniki i chociaż wiele opisów upraszcza, da się wyczuć, jak wielkie wrażenie robią procesy technologiczne i fakt, że ludzkości udało się dojść, zrozumieć i uczynić powtarzalnym czynności zmierzające do przemienienia materiału źródłowego w coś, co można praktycznie wykorzystać.
Skarby Ziemi są też pobieżne - ale nie piszę tego w formie zarzutu, gdyż jest to jasne założenie autora: przedstawienie i opisanie tych surowców w miarę przystępny sposób, aby każdy mógł zapoznać się z ich znaczeniem w świecie. Biorąc pod uwagę, że to sześć surowców, to książka naprawdę krótka, a jednocześnie jest w niej upakowane tyle informacji oraz zachęt, aby samemu coś sprawdzać - na przykład wygląd kopalni czy jakiś zakładów - że aby je wszystkie przyswoić, trzeba książkę czytać bardzo uważnie. Nie można się rozpraszać, bo jeśli się to zdarzy, trzeba będzie przeczytać dany akapit raz jeszcze. Z jednej strony gęstość treściowa Skarbów Ziemi jest zdecydowanym plusem, z drugiej - już w trakcie czytania wiedziałam, jak tak naprawdę niewiele z niej zapamiętam. A z trzeciej strony - nie miałabym nic przeciwko, aby poszczególne części tej książki były o wiele dłuższe.
Jeden malutki zarzut, który mam wobec tej książki jest taki, że wydaje się, że z części o soli zostały usunięte informacje, jak dokładnie wykorzystywana jest ona w farmaceutyce. Autor w kilku miejscach wspomina, że jest, ale narracja skupia się między innymi na saletrze i wykorzystaniu soli w produkcji żywności, a tematu leków nie porusza. Przepraszam, mam jednak dwa zarzuty. Bardzo bym chciała, aby w tej książce była mapa! Autor ciekawie opisuje podróże surowców i produktów pochodzących z tych materiałów po świecie, ale te deskrypcje aż się proszą o uwidocznienie na mapie.
Dzięki Skarbom Ziemi odkryłam, że kobalt i lit wydobywa się w zupełnie inny sposób i w zupełnie innych miejscach na świecie - sądziłam, że lit także pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga i się go wydobywa, ale nie. Lit się - upraszczając - wyparowuje. Także coś z niej na pewno zapamiętam.
Jeszcze kilka informacji technicznych: książka - zgodnie z tytułem - ma 6 rozdziałów (plus wstęp i zakończenie), co daje około 70 stron na każdy rozdział. Książka ma też przypisy! Niestety na końcu i numerowane w każdym rozdziale osobno, co bardzo utrudnia ich znajdowanie, ale są! (A jak wiemy, to niestety nie jest standard).
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
PS Blog oraz Instagram są nominowane w plebiscycie Opowiem ci! Zachęcam do zostawienia swoich głosów - w wielu kategoriach można głosować na więcej niż jednego twórcę.
PPS Wiedziałam, że są platformy i media społecznościowe, które psują jakość zdjęć, ale nie wiedziałam, że na bloggerze też jest taki problem! Zdjęcie, które widoczne jest we wpisie i zdjęcie, które załadowałam do posta to niemalże dwie różne fotografie - jakość tak bardzo się różni!