wtorek, 6 maja 2025

Nowi starzy - Thunderbolts*

 Hello!

Jestem starszą siostrą, więc mam obowiązki starszej siostry - czyli na przykład chodzenie z bratem do kina na nowy film Marvela. I w przeciwieństwie do nowego Kapitana Ameryki na Thunderbolts nie wybrałabym się sama. I pewnie później bym żałowała. Nie wiem, czy ten film można tak naprawdę zaspoilerować, ale uprzedzam, że dużo piszę o jego fabule.


Przed pójściem do kina widziałam może jeden zwiastun tego filmu i - nawet biorąc pod uwagę i tak ogólne znudzenie Marvelem - wybitnie mnie nie interesował. A okazało się, że niesłusznie i powinien był mnie interesować, bo dobry film, zasadzony na dwóch bardzo konkretnych sprawach, z nie za dużym - tylko takim w sam raz - zagrożeniem. I chociaż już podczas oglądania to było oczywiste, to przypomina Avengersów z 2012 bardziej, niż można przypuszczać - mnie to uderzył po powrocie z seansu, gdy pomyślałam sobie, że będzie to świetny film do wspólnego oglądania podczas świąt, a przez wiele lat to właśnie Avengersi zawsze lecieli na jakimś kanale pierwszego dnia Bożego Narodzenia. (Choć, jak przeczytacie niżej, sprawa nie jest taka prosta). 

Jednocześnie jednak nie możemy zapominać, że wszyscy nasi bohaterowie - z główną, czyli Yeleną na czele - przeszli swoje i niosą na swoich barkach… tak przynajmniej 14 lat MCU. Liczę od pierwszego Kapitana Ameryki, gdzie był Bucky, który pojawia się w tym filmie i jest ważną postacią, ale nie ma wątpliwości, że to Yelena jest w nim najważniejsza. I z jednej strony chciałabym, aby Bucky (prawdopodobnie widziałam Zimowego Żołnierza milion razy, był czas, gdy potrafiłam oglądać go dwa razy w ciągu dnia; oczywiście nie tylko ze względu na Buckiego, ale ponieważ to po prostu świetny film) odgrywał w nim większą rolę, ale z drugiej wiem, że Bucky został już w pewnym stopniu wyeksplorowany jako postać, a przeżycia Yeleny są o wiele świeższe.

I tu muszę się zatrzymać w związku z pewną ważną kwestią dotyczącą tego filmu, ale przedstawię ją, opisując fabułę. Yelena przeżywa głęboką żałobę i wydaje się znajdować na etapie depresji. Rzuca się w wir pracy, a jednym z jej zadań jest zacieranie śladów po nielegalnych eksperymentach na ludziach (oczywiście, że chcieli zrobić superczłowieka!) kierowanych przez grupę powiązaną z szefową CIA  Valentiną Allegrą de Fontaine. Podczas ostatniego zadania okazuje się, że nie była ona jedną osobą wykonującą takie zlecenia, a teraz oni wszyscy zostali na siebie nasłani, aby posprzątać się nawzajem. Ostatecznie dochodzą do wniosku, że nie ma co się zabijać, wyjdziemy ze skarbca i się schowamy przed szefową. Okazuje się jednak, że nie są oni jedynymi ludźmi w tajnej bazie - nie wiadomo skąd pojawia się Bob. Yelena postanawia się nim zaopiekować i razem z resztą - najgorzej razem zestawionych postaci (albo im się tylko tak wydaje) - wydostać ze skarbca. Na którego szczycie czekają już siły ochronne grupy odpowiedzialnej za wspominane eksperymenty. Po serii różnych zachowań bohaterów pod tytułem "wróci po nas, czy myśli tylko o sobie", udaje im się wsiąść do wojskowego samochodu i prawie odjechać, gdy zostają poproszeni o zidentyfikowanie się. W zamieszaniu Bob postanawia coś zrobić - i okazje się, że serum superczłowieka zadziałało. Jego popis umożliwia bohaterom ucieczkę z terenu bazy, ale on zostaje zabrany przez szefową CIA do jej bazy znajdujące się w… dawnej wieży Avengers (a jego pokój wygląda jak cela Lokiego w areszcie w Asgardzie), ale nasi bohaterowie zostają złapani przez Buckiego. Który jest senatorem i próbował rozpracować szefową CIA (trochę cichaczem, bo osobą odpowiedzialną za trwający na drugim planie impeachment Valentiny jest kongresmen Gary) przez jej asystentkę Mel, która miała trochę oleju w głowie i postanowiła go zawiadomić, że Valentinie trochę odbija, ponieważ jej żądza władzy i kontroli jest niepoliczalna. 

Yelena już w skarbcu wyczuła, że z Bobem nie wszystko jest w porządku. A gdy próbowali się z niego wydostać, mocno uderzyła się w głowę, Bob wylądował obok niej i chyba niespecjalnie przeniósł ją na chwilę w jej najgorsze wspomnienie z czasu treningu na czarną wdowę. Jednak później już raczej ze złośliwości pokazał także Johnowi Walkerowi (Kapitanowi Ameryce z Temu) traumatyzujące wspomnienie z jego życia. I tu dochodzimy do poważnej kwestii zdrowia psychicznego w tym filmie. O Yelenie wspominałam, ale poza tym, co już napisałam, dowiadujemy się, że pije i ogólnie czuje pustkę. O Bobie dowiadujemy się, że także czuje pustkę, ale ma także wahania – od manii wielkości do niezwykle silnego kompleksu niższości – nastroju oraz wiemy, że miał trudne, bardzo trudne dzieciństwo i późniejsze życie. Bohater mówi to wszystko sam i nie jest jako tako diagnozowany w filmie. Jest jednak niesamowicie niestabilny, jednak z wyraźną skłonnością ku depresji. I jednymi z pierwszych komentarzy, które widziałam w internecie po obejrzeniu, były pytania, czy nie powinny pojawić się przed nim ostrzeżenia dotyczące zdrowia psychicznego. I zgadzam się z zasadnością ich stawiania (a nawet żądania) w przypadku tego filmu. Bo na poziomie emocjonalnym i tego, co bohaterowie przeżywają wewnątrz może on być jednym z najbardziej realistycznych filmów Marvela. Co sprawia też, że widzowie mogą się łatwo odnaleźć w emocjach bohaterów i je zrozumieć, co może jednak nie być najlepsze dla nieostrzeżonych osób, które przychodzą na film, którego główny antagonista zupełnie dosłownie pogrąża się w mroku i najczarniejszych zakamarkach ludzkich przeżyć. (Zastanawiałam się nad tym jeszcze w kontekście Wandy i Doktora Strange, ale w multiwersum obłędu było reklamowane chyba jako horror, a na pewno jako film do starszego widza, który ponadto trochę bardziej wiedział, na co się pisze).

To nie jest śmieszny i radosny film, ale jednocześnie - mimo wszystko - wydaje się taki familijny. Co do śmieszności - mam wrażenie, że osoba tłumacząca się być może nie miała czasu na wspinanie się na wyżyny kreatywności, bo oryginalne dialogi bohaterów bywają o wiele zabawniejsze niż polskie napisy. A co do samego humoru - powiedziałabym, że bardziej bywa (w postaci na przykład przybranego ojce Yeleny i tego, jak ona zażenowana jest jego zachowaniem), niż jest w tym filmie - ale to dobrze. Nie potrzebujemy więcej przereklamowanych żartów Marvela, a na pewno nie w tej konkretnej produkcji. Avengersi z 2012 byli filmem o wiele bardziej kolorowym, wybuchowym i ogólnie superbohaterskim, ale - jak to przeczytałam gdzieś w internecie - bohaterowie przypominali bardziej współpracowników, a w Thunderbolts* dostajemy motyw zebranej rodziny. I to jest jedno z lepszych podsumowań. Jak wspominałam wcześniej film zasadza się na dwóch filarach: opowieści o pracy i stanie psychicznym Yeleny oraz zniwelowaniu zagrożenia, które pojawiło się w postaci Sentrego. I to są elementy poprowadzone prosto, ale niebanalnie i nierozerwalnie ze sobą połączone w sensie całej fabuły i całego filmu. Nie ma jednego bez drugiego. Tak można powiedzieć, że Boba ratuje "power of friendship" (bez kpiny i naprawdę poważnie), ale ten friendship to próba wyciągnięcia bohatera z depresji (i odbywa się to dosłownie i w przenośni).

I wracając jeszcze na chwilę do porównań z Avengersami, zastanawiałam się - i wciąż zastanawiam - czy to taki film, który można by pokazać przypadkowej osobie z ulicy. Z jednej strony jestem entuzjastycznie przekonana, że tak. Z drugiej - trzeba wiedzieć, dlaczego Yelena jest w żałobie, ale chyba jeszcze bardziej trzeba wiedzieć, dlaczego tylko ona (bo jest główną bohaterką) oraz Kapitan 2.0 (i Valentina, ale w innym kontekście) zostają przeniesieni do swoich traumatycznych wspomnień, ale już nie Bucky (dla osoby zaznajomionej z uniwersum, to oczywiste - co jeszcze traumatycznego, i w sumie najważniejsze po co, można widzowi pokazać z jego przeszłości) i Ava (bo film Ant-Man), ale narracyjnie w pewien sposób tych specyficznych retrospekcji brakuje. Wciąż jednak - jego warstwa relacji między bohaterami jest na tyle klarowna i rozwija się na oczach widza, że w tym aspekcie nie ma żadnych wątpliwości, że film przekonałby do siebie widzów.

Jest w Thunderbolts* jedna sekwencja, która wyjątkowo psuła wrażenia z filmu. I oczywiście ma związek z efektami specjalnymi. Przez zdecydowaną większość filmu zupełnie nie zwracają na siebie uwagi, ba - gdyby ktoś nie wiedział lepiej, mógłby uznać, że ich tam nie ma, ale w pewnym momencie zawala się wielki dźwig. I to wprost wygląda jak cutscenka z gry komputerowej. Nie lepiej, nie gorzej - po prostu nieprawdziwie, komputerowo, jakby ją skądś doklejono. Mogę się mylić, bo nie wiem, jak film był kręcony, ale w pewnym ujęciu wydawało się, że wręcz widać, do którego momentu kamień czy inny blok betonu spadający na samochód jest wygenerowany, a od którego pojawia się jakiś fizyczny obiekt w tym miejscu. W całokształcie filmu to nie jest wielka sprawa, ale wciąż - włączyli do niego coś, co wygląda jak z gry komputerowej. Wizualnie to nie jest szczególnie wyróżniający się film i muszę zaznaczyć jeszcze jeden problem. Montaż w czasie, gdy drużyna bohaterów jest w skarbcu a Bucky na przyjęciu. Wydarzenia te działy się w tym samym czasie i film przełączał się pomiędzy nimi, bo niestety nie można inaczej określić niezbyt gładkiego montażu pomiędzy scenami dziejącymi się w tych dwóch miejscach. Momentami miałam wręcz wrażenie, że nie została nawet podjęta próba, aby to zmontować nieco bardziej koherentnie, na jakiś lepszych ujęciach czy tak, aby kontekst wypowiedzi bohaterów (lub cokolwiek innego do siebie pasowało).

Ten tekst jest o wiele, wiele dłuższy, niż zakładałam, że wpis o Thunderbolts* może być (dla porównania - wpis o filmie Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat ma sześć i to raczej krótkich akapitów). Jak widzicie: w zasadzie wszystkie dobre opinie internetu o tym filmie są prawdziwe (a prawdę napisawszy, wielu uwag krytycznych pod jego adresem nie widziałam). Naprawdę warto iść na ten film do kina, bo jest taki… akuratny. Zalicza wszystkie ważne punkty, prowadzi fabułę prosto, ale angażująco, ma odpowiednią długość (nie ma w nim marnowania czasu; nie miałam poczucia, że jakieś sceny można by po prostu wyciąć) - jeśli jeszcze nie byliście, pędźcie do kina.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

 

piątek, 2 maja 2025

K-pop 2025 - kwiecień

 Hello!

 Mogę tylko napisać - miejmy nadzieję, że maj będzie k-popowo lepszy, bo kwiecień był gorszy niż luty.


CLOSE YOU EYES - All My Poetry

Ależ to jest miła i przyjemna piosenka do słuchania!

Myślałam, że luty był miesiącem posuchy w k-popie, ale kwiecień bije go na głowę. Nie ma o czym pisać i co gorsza nie ma kompletnie czego słuchać. Tak mamy solowy album Marka z NCT i nawet mnie ciekawił, ale prezentuje on nie mój typ muzyki. Jego single w zasadzie mi się podobają, ale to nie piosenki, do których będę wracać, a nie miałam czasu przesłuchać całej płyty. Kai wydał trzeci minialbum, ale oczywiście jak w to SM termin został przestrzelony - połowa kwietnia to nie jest dobry moment na wydawanie wakacyjnych singli przedpremierowych. I ani Adult Swim, ani Walls Don't Talk jakoś nie przekonały mnie, aby być entuzjastycznie nastawioną do głównego singla, który miał po nich nadejść. Wait On Me jest naprawdę spoko piosenką, ale nie miałam żadnej, żadnej motywacji, aby przesłuchać resztę albumu. (Przy czym jakościowo wydaniom SM nie można wiele zarzucić, po prostu akurat mi nie do końca leżą; chociaż piosenki NCT Wish nie jestem w stanie słuchać i w tym przypadku nie rozumiem, co ludzie w niej dostrzegli, że chłopcy zdobyli nawet nagrody w programach muzycznych).

Kwon Eun Bi - Hello Stranger

To jest jeden z najpiękniejszych teledysków, jaki widziałam. Ktoś miał na niego fantastyczny pomysł i kreatywną wizję. Sama piosenka jest w sumie bardzo w stylu Eun Bi, na szczęście jednak bardziej w nurcie Underwater (ale widziałam też, że ludzie porównują też Hello Stranger z Glitch) niż Sabotage. Wracając jeszcze do klipu - jedyna szkoda, że nie postanowiono pójść jednoznacznie w stronę wampirów, bo potencjał był ogromny.

&TEAM - Go in Blind 

To jest mniej więcej to, czego oczekuję od boysbandów - kwestia jest taka, że to nie do końca koreański zespół i piosenka. Nie żeby mi to przeszkadzało w żadnym stopniu.

MEOVV - HANDS UP

Muszę napisać, że gdy mignęła mi rolka z fragmentem refrenu zupełnie mi się nie spodobało to, co usłyszałam. A ostatecznie - Hands up to ze wszystkich piosenek MEOVV, może pomijając Toxic, ta, która podoba mi się najbardziej i jestem nawet ciekawa, co dziewczęta zaprezentują na albumie.

HIGHLIGHT - Chains

Nie lubię pisania, że jakiś zespół zrobił comeback i ratuje k-pop, ale tak właśnie czuję z tą piosenką. Po tym, co dostałam w całym kwietniu - a raczej czego nie dostałam, czyli porządnych comebacków - Chains, które jest jakościową boysbandową k-popową piosenką, przyjmę z wdzięcznością. Tym bardziej, że dokłada mi się do kolekcji piosenek ze słowami "ride or die". (Żeby była jasność, to nie jest najbardziej odkrywcza, genialna ani nigdy w życiu lepszej nie słyszałam piosenka, ale ma w sobie to magiczne coś, co sprawia, że nie mimo wszystko nie jest kolejnym niewyróżniającym się lub zwyczajnie słabym comebackiem w kwietniu). A poza tym ja naprawdę nie wiem, czy oni kiedykolwiek wypuścili coś słabego bez znaczenia, czy byli jeszcze BEAST, czy już HIGHLIGHT (czy znowu B2ST).

CHEN - Broken Party

Muzycznie to bardzo piosenka w moim typie i bardzo Chenowi pasuje.

(Ale to trochę - bardzo - niepoważne ze strony INB100, że na YouTube przy teledysku wciąż nie ma tłumaczenia słów na angielski ani żaden inny język). 

Piosenka Universe Daesunga także znajduje się trochę w tym samym muzycznym wymiarze.

FIFTY FIFTY - Pookie

Cudna piosenka, której udaje się wpadać w ucho i nie być irytującą oraz nudą mimo pewnej powtarzalności. I ma ciekawy teledysk (chociaż wyrzucamy z niego oczywiste użycie AI). 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Nieszczęście drugiej kolejności - O północy w Czarnobylu

Hello!

26 kwietnia 1986, czyli prawie dokładnie 39 lat temu, doszło do katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Katastrofa promu kosmicznego Challenger wydarzyła się w styczniu 1986 roku. Co łączy te dwa wydarzenia oprócz roku? Książki o obu napisał Adam Higginbotham, a ja ostatnio wysłuchałam i jednej, i drugiej. O katastrofie Challengera już pisałam, dziś przyszła pora na katastrofę w Czarnobylu.

 

Tytuł: O północy w Czarnobylu. Nieznana prawda o największej nuklearnej katastrofie
Autor: Adam Higginbotham
Tłumaczenie: Robert Filipowski
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN

Być może pomysł, aby zaraz po Katastrofie Challengera zabrać się za słuchanie kolejnej książki autora, wcale nie był dobry - porównań warsztatowych nie uda się uniknąć, tym bardziej, że Katastrofa... to książka o wiele lepsza pod tym względem niż O północy w Czarnobylu. Przy czym od razu zaznaczę, bo poniżej bardzo się czepiam - O północy w Czarnobylu to dobra, ciekawa, wciągająca książka, jeśli lubi się reportaże pisane w bardziej powieściowy sposób (ja zazwyczaj nie lubię, ale tutaj doceniam), ceni się skupienie bardziej na bohaterach niż mechanizmach i jako audiobooka słuchało mi się jej naprawdę dobrze. Gdyby nie to, że słuchałam obydwu książek autora jedną po drugiej, być może nawet nie zwróciłabym uwagi na wiele aspektów prowadzenia historii, ale w takim zestawieniu O północy w Czarnobylu nieco traci w odbiorze, bo ma się porównanie, jak lepszą książką mogłoby być, skoro autorowi udało się napisać Katastrofę….

O północy w Czarnobylu to debiut autora - i naprawdę udana książka i rozumiem, dlaczego ludzie zachwycali się nią po publikacji - ale w zestawieniu z Katastrofą… ujawnia wszystkie swoje mankamenty: nadmiar niepotrzebnych szczegółów (naprawdę czytelnik nie musi wiedzieć, że teściowa jednego z bohaterów pracowała w tartaku), Higginbothamowi nie udało się także uniknąć umieszczania w tekście ciekawostek - związanych z tematem, ale takich bez których książka zdecydowanie mogłaby się obejść. Jednak największym mankamentem O północy w Czarnobylu jest jej miejscami niepotrzebnie sensacjonalistyczny ton. Przy czym warto zaznaczy, że istnieje szansa, że to odczucie, to tylko wrażenie, na które składa się wielka dynamika niektórych opisów oraz fakt, że słuchałam książki na przyspieszeniu. Z innej strony jednak - czytałam wystarczająco wiele "szokujących" książek o Korei Północnej, aby wyczuć, czy autor chce trochę podkręcić opowieść. Oczywiście nie w znaczeniu oszukiwać, tylko opisać ją tak, aby bardziej oddziaływała na wyobraźnię czytelnika. Przy czym to uwaga odnosząca się głównie do opisu samego czasu katastrofy i tuż po niej. A poza tym - oczywiście - książka ma sensacyjny podtytuł: „Nieznana prawda o największej nuklearnej katastrofie” - ale jaką prawdę, która była nieznana, odkrył autor, nie mam pojęcia. Być może z kulturalnej osmozy i samego faktu życia w Polsce wie się o Czarnobylu więcej, niż mieszkając w Wielkiej Brytanii. (A na dodatek nie jest tajemnicą, że sama interesuję się szeroko rozumianymi elektrowniami atomowymi i nawet redagowałam książkę związaną z nimi i klimatem). Wiem, że w całej książce była dokładnie jedna informacje, z którą wcześniej się nie spotkałam, ale teraz nawet nie pamiętam, co to było.

Ogólne wrażenie z zestawienia O północy… i Katastrofy… jest takie, że w drugim tytule autor o wiele lepiej panuje nad całością narracji - opisy techniczne płynniej łączą się z poznawaniem bohaterów, chronologia jest ułożona o wiele lepiej (w pewnym momencie poczułam się naprawdę, naprawdę zirytowana, gdy już pod koniec książki autor po raz kolejny wrócił do roku 1986, aby zacząć coś opisywać - trzeba to było wprowadzić 200 stron wcześniej!). Najbardziej zaskakujący element narracji Katastrofy...? Gdy nagle Adam Higginbotham w połowie przypadkowego rozdziału zaczyna opisywać, jak to spotkał się z jednym z bohaterów. To jest fantastyczna wiadomość, budująca wiarygodność i postać autora jako reportera wykonującego swoją pracę, przeprowadzającego wywiady, ale została przedstawiona czytelnikowi… ni z gruszki, ni z pietruszki - albo bardziej oficjalnie, jak znaczenie tego określenia przedstawia WSJP PAN - nagle, niespodziewanie i nie wiadomo dlaczego. Naprawdę relacje z bezpośrednich rozmów z bohaterami opisywanych wydarzeń są bardzo ważne i ciekawe, ale trzeba je odpowiednio wprowadzić, a już szczególnie, gdy narracja naszego reportażu jest trochę powieściowa, trochę trzecioosobowa i takie wprowadzenie w nią rzeczywistych osób niejako… burzy czwartą ścianę, jeśli można to tak odnieść do książki. Warto jednak napisać, że na koniec autor wyjaśnia, co stało się z każdym z bohaterów i jak dalej potoczyło się ich życie; w książce jest także słowniczek najważniejszych pojęć.  

A na marginesie - za każdym razem, gdy słyszałam nazwisko Diatłow, myślałam o tragedii na Przełęczy Diatłowa - zarówno o samym wydarzeniu, jak i fantastycznej książce Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca. Z ciekawości sprawdziłam i nie jest to popularne nazwisko (a wręcz wyczytałam, że jest rzadkie) i to bardzo zadziwiające, że dwa tak tragiczne wydarzenia są jakoś powiązane z osobami je noszącymi. 

Dalej zestawiając O północy w Czarnobylu i Katastrofę Challengera na niekorzyść tej pierwszej – Katastrofa… miała imponującą bibliografię i wiem, że miała przypisy. Co do Północy… nie mam takiej pewności (przypominam, że obu książek słuchałam), a podziękowania i lista źródeł autora nie zrobiła na mnie wrażenia, choć bardzo doceniam, że wyraźnie napisał o współpracy z tłumaczami. Bo nie da się ukryć, że liczba anglojęzycznych źródeł i materiałów o Challengerze jest zapewne nieporównywalnie większa w stosunku do tych o katastrofie w Czarnobylu, gdzie większość jest po ukraińsku, rosyjsku, a autor nie ujawnia się ze znajomością pierwszego lub drugiego języka.

Podsumowując, zacznijcie zapoznawanie się z książkami autora w kolejności, w której wychodziły, ale bez różnicy, od której zaczniecie, być może nie czytajcie ich jedna po drugiej.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

 

czwartek, 24 kwietnia 2025

Szekspir w anime i mandze #10

 Hello!

Wyobrażacie sobie, że to już 10 wpis z tej serii? Bo ja nie!


Szekspir w anime i mandze #9

Szekspir w anime i mandze #8
Szekspir w anime i mandze #7
Szekspir w anime i mandze #6
Szekspir w anime i mandze #5

Szekspir w anime i mandze #4 
Szekspir w anime i mandze #3
Szekspir w anime #2
Szekspir w anime (i mandze) 

Gundam: the Witch from Mercury

Podobno cała seria oparta jest na Burzy Szekspira, ale dowody mam tylko na nawiązanie do Romea i Julii.


K-ON

To w sumie dziwne, że nie wpadłam na te przykłady wcześniej, bo to anime z 2010 (!!!) roku, ale w sezonie drugim K-On!! w epizodzie 18 bohaterki przygotowują się, a w 19 prezentują sztukę Romeo i Julia. Oczywiście na szkolnym festynie!


Restaurant to Another World / Isekai Shokudō

Mamy postacie nazwane na cześć Romea i Julii – Romero i Julietta. A oto ich historia: on jest wampirem, ona była człowiekiem, teraz jest wampirem, i uciekają przed ojcem Julietty, bo nie spodobała mu się ta konfiguracja. Bohaterowie pojawią się w 14 odcinku w drugim sezonie anime.

Daimos 

Przeglądając TV Tropes, wpadłam na informację, że bohaterowie anime Daimos także są inspirowani postaciami z Romea i Julii: Kazuya Ryūzaki to odpowiednik Romea, Erika – Julii, a jej brat Richter – Tybalta. Główni bohaterowie pochodzą nie tyle ze skłóconych ze sobą rodów, co z innych planet – a intrygi i tragedie piszą się same. 

Pokémon the Series: Diamond and Pearl  


Z TV Tropes wiem również, że motto Zespołu R z tej serii brzmi:
Jessie: „A rose by any other name's just as sweet”.
James: „When everything's worse, our work is complete”.
Co jest nawiązaniem do tych słów Julii: „What's in a name? That which we call a rose / By any other name would smell as sweet”.

Rurouni Kenshinn: Meiji Kenkaku Romantan (2023)


To przykład, który podesłał mi brat. Niestety nie wiem dokładnie, o co chodzi w anime, ale dowiedziałam się, że to remake starszej bajki i teraz bardzo ciekawi mnie, czy w pierwotnej wersji także znajduje się nawiązanie do Romea i Julii. Chociaż zobaczyłam fragment i jest to bardzo zaskakujące nawiązanie, bo nie do końca bierze się z fabuły czy kontekstu anime, a raczej związane jest z doświadczeniami życiowymi bohaterki.
 

Postanowiłam pokazać tylko nawiązania do Romea i Julii, na które udało mi się wpaść, a dwa zachowuję sobie na wszelki wypadek na przyszły rok!

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Do następnego roku Szekspirze!

Trzymajcie się, M 

niedziela, 20 kwietnia 2025

Mak i niezapominajka

Hello!

Na początku tego miesiąca ogarnęłam, że nie mam za bardzo, o czym napisać na Wielkanoc, a nie chciałam zamieszczać tylko życzeń. Dlatego zaczęłam przeglądać wzory haftów i wyszywanek, aż wpadłam na dwa - sikorki na gałązce oraz kwadratową serwetkę z makiem w środku i szarym wzorem dookoła. I ta druga przemówiła do mnie bardziej - pomyślałam, że szare obszycie mogłabym zastąpić jakimś wzorem haftu kurpiowskiego. I tak zabrałam się za przygotowywanie materiału.

Wyszywane serwetki duża z czerwonym kwiatem (makiem) i mniejsza z niebieskim na środku, obszyte wzorem haftu kurpiowskiego, położone na obsudie w chabry, rumianki i mlecze

Oto odpowiedź dlaczego wyszywam i nie zostałam inżynierem - otóż koncepcja kwadratu mnie pokonała. Serwetka wygląda na kwadratową, była wyliczana na kwadratową, ale jej wymiary to 31 na 30,5 centymetra. Na dłuższym boku (a przypominam, że wciąż mówimy o kwadracie) jest 29 choinek, a na krótszym (uwaga) – 26. A różnią się one długością tylko o pół centymetra! Takie szczyty (czy jak napisałam choinki) to typowy wzór haftu kurpiowskiego, a jak pewnie już zauważyliście ostatnio bardzo podoba mi się włączanie kurpiowskich tradycji w moje wyszywanie.

Serwetka była wyszywana na białym materiale, ale już jakiś czas temu w internecie wypatrzyłam patent, aby na materiał niebędący kanwą do haftu krzyżykowego nakładać kanwę, wyszywać na niej, a później nici z kanwy wyciągać spod wzoru (niemalże pojedynczo - nagrania z tego procesu można obejrzeć na moim Instagramie) i chciałam wykorzystać ten pomysł. 

Serwetka z wyszywanym makiem na środku obszyta haftem kurpiowskim, położona na obrusie w polne kwiaty

Mała serwetka powstała trochę przez przypadek. Gdy skończyłam dużą, efekt bardzo mi się spodobał, a wzór na kwiat jest w zasadzie bardzo prosty i praktyczny. Pomijając liście. Które nie wyglądają, a wymagają o wiele więcej pracy i muliny, niż przypuszczałam. Wyszywając pierwszą serwetkę, zastanawiałam się, czy nie skończy się to tak, że liście będą dwukolorowe. Gdy dobierałam kolory, spodobał mi się widoczny na zdjęciach odcień zielonego, ale miałam go mniej, niż 1/3 motka (czy też pasemka) muliny i wydawało mi się, że spokojnie wystarczy. Do czasu, aż zaczęłam wyszywać i wtedy zaczęłam się martwić. Więc najpierw zrobiłam tylko co drugi liść, potem zrobiłam prawy i lewy dolny, później prawy i lewy góry. I zostały mi tylko dwa i byłam już prawie pewna, że starczy, ale tylko prawie. 

Wyszywany niebieski kwiat z zielonymi liścmi

Do prawie samego końca - zdążyłam nawet raz tę serwetkę wyprać - zapominałam, aby wyszyć te 5 kropeczek.

Wracając do małej serwetki. Miałam kawałek materiału już nawet obszyty i w miarę kwadratowy, więc postanowiłam zrobić jeszcze jeden kwiatek tylko w innym kolorze. Problem pojawił się, gdy koncepty kwadratu i liczenia znowu mnie pokonały i pomimo tego, że liczyłam, mierzyłam, odmierzałam, zaznaczałam środek okazało się, że kwiat jest o jakieś dwa centymetry przesunięty względem tegoż środka. Więc rozprułam obszycie i znów zaczęłam liczyć, aby zrobić je jeszcze raz (nie było mi przykro, a nawet się cieszyłam, bo to pierwotne nie było zbyt estetyczne). Obliczyłam, że bok kwadratu powinien mieć 18 centymetrów. I ostatecznie prawie mi wyszło – jeden ma 18, a drugi 18,5. ALE! Liczba szczytów się zgadza i wynosi po 15 na każdym boku.

Jak wspominałam wzór tego kwiatka jest bardzo praktyczny, i tak, w tytule niebieski nazwałam niezapominajką, bo to najbardziej niebieski kwiat, jaki kojarzę (oprócz niebieskiego kwiatka z kolcami), ale nazwa powstała już po wyszyciu, ale po sprawdzeniu innych niebieskich kwiatów, to może jest jednak bardziej zawilec. W każdym razie wydaje się, że można by wyszyć kwiat w każdym kolorze tęczy i jeszcze paru innych i będzie to dobrze wyglądało.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Wesołych Świąt, M!

 

środa, 16 kwietnia 2025

Szekspir w k-popie 7

 Hello!

Zapraszam na drugi z tegorocznych wpisów Szekspir w…!

 

Xdinary Heroes - Boy Comics 

„To be or not to be”

Wiem, że piszę to często - to znaczy porównuję k-rockowo-popowe piosenki do piosenek z anime, ale to jest najbardziej anime k-rockowa piosenka ever.

KARD - Tell My Momma

Naciągam trochę, ale nie było to moim planem, dopóki nie zobaczyłam, jak nagrane są sceny BM w tym klipie. Wygląda na to, że MV do Tell My Momma było kręcone we Włoszech - niestety nie mam zdolności geolokacyjnych, aby ustalić czy w Weronie (ale mam informatorów i było to w Mediolanie) - ale tak właśnie jest w mojej głowie, gdyż rzucający kamyczkami w okno BM kojarzy mi się ze sceną balkonową z Romea i Julii. Trochę brakuje tam balkonu, ale to nic.

A poza tym samochód, którym BM podjeżdża pod kamienicę, to Alfa Romeo (Romeo to nazwisko inżyniera, ale znów - to nic, to mój blog i mogę sobie naciągać przykłady, jak chcę).

ZEROBASEONE - Kill the Romeo

Nawiązanie oczywiste, a zespół postanowił wykorzystać to nawet bardziej w swoim nagraniu przed i w występie na rozdaniu nagród MAMA. Mogę tylko zaprosić do oglądania i słuchania, bo opisywanie całości nie ma sensu (ale zrobili akwarium z całego pokoju! całego!).

W sumie ta piosenka ma chyba dobre przesłanie - zabijmy ideę Romea, bo ten trop jest niezdrowy dla relacji i zajmijmy się innymi rzeczami (chociaż może nie uciekaniem, bo Bonnie i Clyde to też nie jest rozwiązanie).

TWS - Last Festival

Zobaczyłam „A Winter Night Dream” i moje myśli poleciały od razu do Snu nocy letniej, ale nie byłam przekonana, a potem zobaczyłam dziewczynę na balkonie i z tym mam tylko jedno skojarzenie, więc teledysk znajduje się na liście, ale wiem, że to naciągane. Przy czym później mniej oświeciło, że może gdzieś ktoś kreatywnie odpowiedzialny za ten klip inspirował się West Side Story (a jak wiemy, to także w zasadzie Romeo i Julia), może. 

(W zwiastunie Kyungmina jest cała scena z balkonem i pojęcia nie mam, o co chodzi z myszami i kwiatami, ale istnieje tylko jedna słuszna scena balkonowa i kropka). 

TREASURE - LAST NIGHT

 „I'm the Romeo who serves you tonight”

Jak wiadomo, nie jestem fanką "romeowania", ale wybaczam Treasure, bo w zasadzie piosenka ma smutne słowa (które trochę powodują dysonans z muzyką), a w klipie trochę kończy się świat - ale nie do końca. 

&TEAM - Big suki

„I can be your Romeo”

Proszę, nie bądź. 

JENNIE - Ruby

Jennie w wywiadzie powiedziała, że cały jej album inspirowany był Szekspirem, a dokładniej sztuką Jak wam się podoba (As You Like It). I tak, gdy widzi się ten tytuł po angielsku i tytuł głównego singla z albumu, to ma to dużo sensu (Like Jennie).  

죠지 - romeo n juliet (feat. 유라) George, youra

Gdybyście się zastanawiali, jak wpadam na przykłady do tych wpisów, to tę piosenkę odkryłam, bo siostra Chanyeola z EXO dodała ją do zdjęć na swoim Instagramie. 

Natomiast po sprawdzeniu słów, nie mam pojęcia, co Romeo i Julia mają mieć wspólnego z tym utworem. 

Mamy osiem przykładów, z czego tylko dwa naciągane. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M!


sobota, 12 kwietnia 2025

Szekspir w dramach 5

 Hello!

Oto pierwszy z tegorocznych wpisów Szekspir w...!

Shakespeare in dramas

Szekspir w dramach 1
Szekspir w dramach 2
Szekspir w dramach 3
Szekspir w dramach 4

Gdy szukałam przykładów z k-dram na ten rok - bo niestety brakowało ich w tych, które oglądałam - wpadłam na artykuł Nayoung Bishoff „Shakespeare and K-Drama: Reversed Gender Roles in Romeo and Juliet and Crash Landing on You” - jest krótki, ciekawy i łatwo go znaleźć, ale nawet powiązanie Crush Landing on You z dziełem Szekspira nie sprawi, że obejrzę tę dramę. Drugi ciekawy tekst jest zatytułowany „Dead Shakespeare Undead in contemporary Korean films” autorstwa Dong-ha Seo i chociaż odnosi się do filmów, wspomina także o zombie i dramie Kingdom.

To nie jest tak, że nie szukam Szekspira w koreańskich dramach - szukam, ale jego tam nie ma. Natomiast najwyraźniej jest całkiem lubiony w Tajlandii, co odkryłam już rok czy dwa temu, i stamtąd przykłady przybywają wręcz same, choć nawet tam nie ma ich aż tak wielu. A ja najbardziej lubię pisać o przykładach, które rzeczywiście sama widziałam, choć z innej strony - aktywne ich szukanie, to prawdziwa praca przy tworzeniu tych wpisów i pozwala odkryć rzeczy, na które w innym przypadku bym nie wpadała.

My Love Mix Up Thailand

Przyjrzyjmy się temu zdjęciu – pierwsze, co się rzuca w oczy to to, że nasza bohaterka najwyraźniej wylądowała w części biblioteki z anglojęzycznymi tytułami. Drugie – Measure for measure to nic innego jak Miarka za miarkę. Trzecie – to fakt, że na najwyższej półce wymieszany jest Shakespeare z Sherlockiem. Czwarte – na najniższej półce widzimy Burzę oraz najwyraźniej książkę Shakespeare and Me autorstwa Susannah Carson.

The Heart Killers

Otóż calusieńka ta drama jest inspirowana Poskromieniem złośnicy, pojawiają się w niej także sceny inspirowane filmem Zakochana złośnica, ale mamy w niej też zupełnie otwarte nawiązania do Szekspira, gdyż młodszy brat jednego z bohaterów jest jego fanem, więc wprost pojawia się jeszcze Romeo i Julia oraz Othello.

  The On1y One


O Księżycu. Na Tajwanie też najwyraźniej lubią Szekspira. Aczkolwiek z tego, co sprawdziłam, wynika, że Shakespeare nie poświęcił żadnego konkretnego utworu Księżycowi, choć często to niego nawiązywał.

Our Beloved Summer

Bohaterowie w jednym z odcinków (15) najwyraźniej czytają Sen nocy letniej

Pinocchio

Dwa odcinki tej dramy z 2014 roku dostały tytuły po sztukach Szekspira: epizod 4 nosi tytuł Romeo and Juliet, a 11 A Midsummer Night's Dream.

Romeo and Romeo and Juliet

To pionowa webdrama z 35 dwuminutowymi odcinkami i świeżynka, bo z tego, co wyczytałam wynika, że ukazała się w lutym tego roku. Mamy trzech bohaterów, wygląda na to, ze dwóch obsadzono w roli Romea, a trzeci ma być Julią. Tytuł dramy jest całkiem bezpośredni.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M!


wtorek, 8 kwietnia 2025

Crunchyroll Anime Awards 2025

 Hello!

Tradycji musi stać się zadość i nawet dobrze, że Crunchyroll Anime Awards trochę zmieniło terminy i ogłasza nominacje w kwietniu. Jak zawsze w ostatnich latach - nic nie widziałam, ale wiele o różnych anime słyszałam. Albo można podsumować ten wpis tak: ja udaję, że wiem coś o anime z ostatnich 5 sezonów, a moi bracia denerwują się, że nominacją nie są, jakie według nich być powinny, i nie ma w nich ich ulubionych tytułów.

I to jest chyba pierwszy raz w historii tych nagród, gdy w żadnej kategorii nie ma Ataku Tytanów.

M2: Moja teoria, że to ze względu na Tytanów CR przesunął nominowane sezony, jednak była błędna. Albo mieli taki plan, ale ktoś  jednak ogarnął, że to byłaby przesada. I w tym roku było tyle słabych bajek, że osiągnął on najniższą średnią na moim aniliście: 4,91/10 (patrząc tylko na roczniki z których obejrzałem więcej niż 5 tytułów) przy mojej ogólnej średniej 5.79  (i dla kontekstu: korzystam z pełnej skali, gdzie średnia bajka to 5/10, a nie 7, bo mam takie wrażenie że dla większości osób 5, to już niska ocena, a 7 to taka średnia).

D: Rzucając okiem na wstępne zestawienie, wydaje mi się strasznie irytującym fakt że, w większości kategorii powtarzają się te same 3 tytuły, a pewne mniej znane perełki zostały kompletnie zakopane. No cóż uroki konkursów popularności. A poza tym za brak perełki, jaką jest Undead Unluck w żadnej kategorii, to ktoś powinien porządnie w czerep oberwać, bo nie zna się na swojej robocie. 

Anime of the Year
Dan Da Dan
Delicious in Dungeon
Frieren: Beyond Journey’s End
Kaiju No. 8
Solo Leveling
The Apothecary Diaries  

M: Kibicuję The Apothecary Diaries (i będzie się to zapewne powtarzało).

M2: Osobiście dałbym tutaj Chi. Chikyuu no Undou ni Tsuite (O ruchach Ziemi, Orb: On the Movements of the Earth), i to wcale nie dlatego że jest o Koperniku i dzieje się w Polsce. Bo wcale nie jest o Koperniku, a na dobrą sprawę to nawet nie jest o heliocentryzmie. A to, że dzieje się w Polsce sprawiało, że spodziewałem się raczej czegoś o wiele gorszego, co obejrzę tylko dla śmieszków, a okazało się to jednym z najlepszych tworów, jakie widziałem. Ale stawiam to odrobinę wyżej od Dungeon Meshi (które jest porównywalnie dobre, ale w zupełnie inny sposób) tylko dlatego, że jest kompletną historią, a Loch dostanie jeszcze drugi sezon (kiedyś). Ale to wszystko bez znaczenia, bo wygra Frieren, której choć nie lubię, to muszę docenić (w końcu to jedyna bajka która na dobre przegoniła FMA:BH na MAL). Zielarka (The Apothecary Diaries) fajnie, że dostała nominacje, ale bez szans. Reszta jest okropna (a o mojej nienawiści do Dan Da Dan mógłbym napisać cały oddzielny tekst), ale to konkurs popularności, więc musiały się tu znaleźć. Honorable mentions: Undead Unluck (pod kątem bycia bitewniakiem - najlepsza seria ever, a ma dużo więcej do zaoferowania), Blue Lock S2 (może zaczyna się tak, jak się zaczyna, ale scena finałowa mogłaby dostać ze trzy akapity, o tym jak świetna jest).

D: Pojawienie się w tej kategorii Dan Da Dan i Kajiu no. 8 to jakaś pomyłka. Kompletnie nie rozumiem też, czemu nie ma tu Mashle i Undead Unluck (Top 1 jeśli chodzi o mnie),  które zdecydowanie powinno być co najmniej nominowane. No ale jak już trzeba wybierać z tego, co jest, to Delicious in Dungeon – w mojej skromnej opinii – jest zdecydowanie lepsze niż Frieren i powinno wygrać… No ale jednak wszystko mi podpowiada, że elf śmieszny uszaty wygra.

Film of the Year
Haikyu!! The Dumpster Battle
Look Back
Mononoke The Movie: The Phantom in the Rain
My Hero Academia: You’re Next
Spy x Family Code: White
The Colors Within

M: Mononoke The Movie: The Phantom in the Rain straszyło mnie przez jakiś czas, gdy włączałam Netflixa i wygląda pięknie (przepięknie!!!), jedyny problem, który powstrzymywał mnie przed obejrzeniem, to fakt, że to horror.
M2: Żadnego nie widziałem.
D: Podobnie jak M2, też nie widziałem nic w tej kategorii. 

Best Original Anime
Bucchigiri?!
Girls Band Cry
Jellyfish Can’t Swim in the Night
Metallic Rouge
Ninja Kamui
Train to the End of the World

M: Zazwyczaj słyszę cokolwiek o anime, ale z tych nawet po sprawdzeniu tytuły nic mi nie mówiły.
M2: Żadnego nie widziałem.
D: W tej kategorii też się nie wypowiem.

Best Continuing Series
Bleach: Thousand-Year Blood War – The Conflict
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba, Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
My Hero Academia, My Hero Academia Season 7
One Piece
Oshi No Ko 2
Spy × Family 2

M: Kibicuję Oshi No Ko 2.

M2: Tutaj chciałbym napisać, że Boku no hero to moja ulubiona seria czegokolwiek kiedykolwiek, ale tylko do sezonu 6, bo siódmy to obraza dla całego mojego zaangażowania i osobiście wmawiam sobie, że w tym momencie autor stał się niezdolny do pracy i mangę kończyli asystenci na podstawie notatek, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Z pozostałych nominacji widziałem tylko Oshi i SxF i żadne nie zasługuje na większe uznanie. Trochę dziwne, że nie ma tu trzeciego sezonu ReZero, bo jednak chyba jest wystarczająco popularne, no i wtedy miałbym na co zagłosować. Honorable mention: Rurouni Kenshin s2 i Blue Lock s2.

D: Moje zdanie co do MHA jest podobne, jak u M2 jednak ja nie byłem nigdy aż takim fanem tej serii jak on. Zabójca demonów (Demon Slayer) był w tym sezonie… No po prostu był, ponieważ cały ten sezon to tylko fundament do następnego. SxF znudziło mnie już w pierwszym sezonie, a za One Piece nigdy się nie zabierałem. W ten sposób pozostają dwie serie i niestety Oshi nie robi już takiego wrażenia jak sezon pierwszy, co pozostawia Bleach jako mojego faworyta. 

Best New Series
Dan Da Dan
Delicious in Dungeon
Frieren: Beyond Journey’s End
Kaiju No. 8
Solo Leveling
The Apothecary Diaries

M: To ja bez pomysłu tutaj będę kibicowała Delicious in Dungeon.
M2: To jeden w jeden te same nominacje co główna kategoria i nie mam pomysłu, dlaczego ktokolwiek miałby zagłosować w obu na coś innego.
D: M2 podsumował.

Best Opening Sequence

Abyss – Yungblud – Kaiju No. 8
Bling-Bang-Bang-Born – Creepy Nuts – Mashle: Magic and Muscles The Divine Visionary Candidate Exam Arc
Fatal – Gemn – Oshi No KoSeason 2
LEveL – SawanoHiroyuki[nZk]: Tomorrow X Together – Solo Leveling
Otonoke – Creepy Nuts – Dan Da Dan
Uuuuus! – Hiroshi Kitadani – One Piece

M: Mój typ to Fatal.
M2: Zaznaczam, że z tego co rozumiem ta kategoria ma dotyczyć tego co znalazło się w anime, a same piosenki w pełnej wersji są dalej. Bling-Bang-Bang-Born nie ma żadnej konkurencji. Ewentualnie Otonoke. W obu przypadkach piosenka od Creepy Nuts. Honorable mention: opening Chikyuu pt. Kaiju (nie mylić z anime o tym tytule).
D: Czemu tu nie ma Zero Ichi (opening Undead Unluck)? No, ale odchodząc od emocji, to Bling-Bang-Bang-Born deklasuje wszystko inne, już samo to, że przez dobry miesiąc ta piosenka była wszędzie, gdzie się da i znają ją ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z anime, dużo mówi. Brakuje mi tu openingu z Bleacha, bo też był bardzo dobry.

Best Ending Sequence
Antanante – riria. – Ranma1/2
Burning – Hitsujibungaku – Oshi No Ko Season 2
Kamakura Style – BotchiBoromaru – The Elusive Samurai
Nobody – OneRepublic – Kaiju No. 8
request – krage – Solo Leveling
Taidada – Zutomayo – Dan Da Dan

M: Posłuchałam request, pomyślałam: „to idelanie piosenka w moim anime typie”, przypomniałam sobie, że muzykę do Solo Leveling nadzorował Hiroyuki Sawano i wszystko nabrało sensu. Ale chyba Nobody poodba mi się jednak najbardziej. Natomiast ending Oshi No Ko - szczególnie w porównaniu z całkiem miłymi i sympatycznymi pozostałymi endingami - wydaje się, jak wyrwany z zupełnie innej - niższej - ligi i w ogóle nie robi  wrażenia.
M2: Aktualnie to nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć zbyt wielu endingów z tego okresu, więc niefortunnie nawet nie mam, nad czym się zastanawiać i głos dostaje Taidada (może i nienawidzę Dan Da Dan, ale muzyka jest top tier). Honorable mention: Nox Lux z ReZero s3, Heaven in the Rain z SLF (w zasadzie powodem dlaczego to obejrzałem jest fakt, że tę piosenkę śpiewa ReoNa).
D: Jedyny ending, który w tym roku zapamiętałem, to właśnie Nobody, ale to może też wynikać z mojego sentymentu do OneRepublic, tak czy inaczej świetna piosenka, polecam cieplutko.

Best Action
Bleach: Thousand-Year Blood War – The Conflict
Dan Da Dan
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
Kaiju No. 8
Solo Leveling
Wind Breaker

M: Solo Leveling wygra.
M2: Z nominacji - nic wartego uwagi. Honorable mentions: Undead Unluck, Rurouni Kenshin s2, Blue Lock s2.
D: Serce znowu mówi, że powinienem wyzłaszczać się o brak Undead Unluck na liście. No ale jak trzeba wybierać z tego, co jest, to Bleach wypada najlepiej. 

Best Comedy
Delicious in Dungeon
Konosuba-God’s Blessing on This Wonderful World! 3
Mashle: Magic and Muscles The Divine Visionary Candidate Exam Arc
My Deer Friend Nokotan
Ranma1/2
Spy x Family Season 2

M: Spy x Family wygra.
M2: I mean Dungeon jest po prostu superior pod każdym względem, sorry Mashle, ale poprzeczka jest za wysoka. SxF skończyło się czymkolwiek wyróżniać gdzieś w połowie pierwszego sezonu. Reszty nie widziałem. Honorable mention: Eminencja w cieniu s2 (The Eminence in Shadow, Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute!).
D: O ile zgadzam się z M2 w tym, że Dungeon Meshi jest lepszym anime od Mashle w ujęciu ogólnym, tak Mashle jest zdecydowanie lepszą komedią. A Konosuba zawsze w serduszku, ale tutaj na drugim miejscu.


Best Drama
A Sign of Affection
Dead Dead Demons Dededede Destruction
Frieren: Beyond Journey’s End
Oshi No Ko Season 2
Pluto
The Apothecary Diaries

M: Myślę, że Oshi No Ko wygra.
M2: Chikyuu… a nie, nie ma go tu. To chociaż jest okazja żeby zagłosować na Zielarkę. Oshi No Ko może i byłoby dobrą dramą, gdybym tylko nie czuł się oszukany faktem, że niby główny wątek jest tylko tłem do opowiadania o tym, jak niby wygląda showbiznes. Pluto jest dobre, ALE tylko do pewnego konkretnego momentu, od którego rozpoczyna się jedno z naprawdę najgorszych zakończeń, jakie widziałem i ani trochę nie przesadzam – jeśli jeszcze nie oglądaliście to osobiście polecam dropnąć po tej scenie, którą, mam nadzieję, rozpoznacie gdy zobaczycie. A Frieren to trochę trudno mi tu zakwalifikować – no niby są jakieś dramy, ale to taki miszmasz gatunków, że równie dobrze może być to slice of life. Dead Demons kiedyś jeszcze nadrobię. Honorable mentions: Sengoku Youko, Rurouni Kenshin s2.
D: Z nominowanych widziałem tylko Oshi i Frieren. No i może ku zaskoczeniu niektórych wybieram Oshi ze względu na to, że w historii elfa uszatego jest tak naprawdę mało dramatu i jest to dosyć pogodne anime.


Best Isekai Anime
Konosyba - God’s Blessing on This Wonderful World! 3
Mushoku Tensei: Jobless Reincarnation (season 2, cour 2)
Re:Zero - Starting Life in Another World - Season 3
Shangri-La Frontier Season 2
Suicide Squad Isekai
That Time I Got Reincarnated as a Slime Season 3

M: Widziałam pierwszy sezon Re:Zero, więc dla mnie to najbardziej isekaiowy isekai w zestawieniu.

M2: Ciekawe, że jest tu konkretnie drugi sezon Shangri-La Frontier skoro pierwszy też się kwalifikuje czasowo. Anyway, S-L F jest spoko, spełnia swoje zadanie, i nic poza tym. Trzeci sezon Slime to 25 odcinków paplania, podczas którego nie dzieje się absolutnie zupełnie nic, no poza jedną hypeowaną od dawna sceną, która okazała się naprawdę, BARDZO lekko mówiąc, żałosnym rozczarowaniem. Konosuby nie oglądałem. Suicide Squad zaczyna się nawet względnie obiecująco, w rozwinięciu ma jeden jedyny naprawdę dobry odcinek, a kończy się tragicznie – w sumie to jakieś 2/10. Mushoku tensei jest bardzo niestałe pod względem tego, co sobą reprezentuje, i sezon 2 part 2 jest najgorszą częścią do tej pory. I w ten sposób zostaje jedyny aktualnie dobry isekai, czyli ReZero – chociaż zaznaczyć muszę, że cała ta seria też cierpi na wyraźne skoki i spadki poziomu, i o ile początek sezonu jest świetny, tak druga połowa już robiła się miejscami bardzo nudnawa.

D: O ile Suicide Squad Isekai zaskoczyło mnie całkowicie, bo spodziewałem się całkowitego gniota, a dostałem całkiem niezłe anime, no to Shangri-La Frontier jest dla mnie najlepsze w tej kategorii i też mnie dziwi czemu to drugi sezon jest tutaj, skoro pierwszy też wychodził w okienku czasowym pozwalającym na załapanie się do nominacji.


Best Romance
A Sign of Affection
Blue Box
Makeine: Too Many Losing Heroines!
Ranma1/2
Scott Pilgrim Takes Off
The Dangers in My Heart Season 2

M: Jedynie pierwsze anime coś mi mówiło, reszta się gdzieś pochowała.
M2: Żadnego nie widziałem. Miałem troszkę nadziei, że będzie tu Zielarka, ale chyba jednak za mało tam romansu per se.
D: Widziałem tylko Scott Pilgrim, więc nie za bardzo mam jak się wypowiedzieć o konkurencji.

Best Slice of Life

Laid-Back Camp Season 3
Makeine: Too Many Losing Heroines!
Mr. Villain’s Day Off
My Deer Friend Nokotan
Sound! Euphonium 3
The Dangers in My Heart Season 2

M: Mr. Villain’s Day Off brzmi i wygląda jak coś, co z ciekawością bym zobaczyła. Wiem, że My Deer Friend Nokotan i Laid-Back Camp mają wielu fanów.
M2: Żadnego nie widziałem.
D: Podobnie jak M2.

Best Animation
Dan Da Dan
Delicious in Dungeon
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
Frieren: Beyond Journey’s End
Kaiju No. 8
Solo Leveling

M: Myślę, że Demon Slayer wygra.
M2: Patrząc „obiektywnie”, chyba nie bardzo da się stwierdzić, które są lepsze, a które gorsze. Czyli po prostu wybiera się swoją ulubioną bajkę. Also, zupełnym przypadkiem to prawie te same nominacje co główna kategoria  (trochę jakby bajki z wysokim budżetem miały zarówno lepsza animacje jak i marketing, a to był konkurs popularności…).
D: Moje uczulenie na słabe CGI od razu każe mi odrzucić Solo Levelig oraz Kajiu. A jeśli mam wybrać najlepszą animację, no to Frieren zdecydowanie zasługuje na wygraną za poziom dopracowania, jaki prezentuje.

Best Background Art

Dan Da Dan
Delicious in Dungeon
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
Frieren: Beyond Journey’s End
Pluto
The Apothecary Diaries

M: Wiem, że Frieren i The Apothecary Diaries to bardzo ładne anime.
M2: To samo, co z animacją. Ale tu jest jeszcze Zielarka, więc aktualnie mogę się zastanawiać, czy ona czy jednak Dungeon.
D: Frieren powstało, aby podziwiać widoczki, więc tu też wygrywa.

Best Character Design
Dan Da Dan
Delicious in Dungeon
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
Frieren: Beyond Journey’s End
Kaiju No. 8
The Apothecary Diaries

M: Kibicuję The Apothecary Diaries.
M2: O ile designy głównych postaci z Zielarki to top tier, tak te drugoplanowe są już totalnie wszystkim obojętne, czego nie można powiedzieć o Dungeon Meshi, w którym dosłownie każda postać jest unikatowa i ciekawa. I uczciwie – chcąc nie chcąc – muszę też pochwalić tu Frieren. Honorable mention: Undead Unluck.
D: Ponownie – to że takie potworki (jak potwór numer ósmy) w ogóle znajdują się w tej kategorii, to jest bardzo niezabawny żart, za który ktoś powinien wylecieć z roboty. To miejsce powinno być dane Undead Unluck, bo tam postacie są serio bardzo wyraziste i wyraźnie. No ale ponownie – Dungeon Meshi i Frieren stoją ponad konkurencją w tym zestawieniu.

Best Director

Fuga Yamashiro – Dan Da Dan
Haruo Sotozaki – Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc
Keiichiro Saito – Frieren: Beyond Journey’s End
Megumi Ishitani – One Piece Fan Letter
Norihiro Naganuma – The Apothecary Diaries
Yoshihiro Miyajima – Delicious in Dungeon

M: Kibicuję Frieren: Beyond Journey’s End.
M2: Znowu te same nominacje lol. Poza tym jednoodcinkowym specjałem One Piece, który jak na moje w ogóle nie powinien móc się tu znaleźć.
D: Ponownie głosujemy na najlepsze anime, tylko nazwijmy kategorię inaczej.

Best Main Character
Frieren – Frieren: Beyond Journey’s End
Kafka Hibino – Kaiju No. 8
Okarun – Dan Da Dan
Maomao – The Apothecary Diaries
Momo – Dan Da Dan
Sung Jinwoo – Solo Leveling

M: Kibicuję Maomao.
M2: Zielarka. Friren względnie do zaakceptowania. Oby żaden z pozostałych. Ale najważniejsze to, żeby absolutnie nie wygrał koreański edgelord.
D: Koreański edgelord jest absolutnie najlepszą postacią w tym zestawieniu i nie wiem, o co młodemu chodzi. A i ponownie to, że na liście są Kafka i Okarun, to woła o pomstę do nieba.

Best Supporting Character

Fern – Frieren: Beyond Journey’s End
Himmel – Frieren: Beyond Journey’s End
Jinshi – The Apothecary Diaries
Seiko – Dan Da Dan
Senshi – Delicious in Dungeon
Turbo Granny – Dan Da Dan

M: Dalej kibicuję postaci z The Apothecary Diaries.
M2: No to to bardzo trudny wybór pomiędzy Senshim (śmieszny krasnolud kucharz) a Jinshim (śmieszny purpurowy człowiek).
D: Nie mam takich problemów jak M2, bo nie oglądałem Zielarki, więc gotujący krasnolud.

„Must Protect At All Cost” Character

Anya Forger – SPY × FAMILY Season 2
Frieren – Frieren: Beyond Journey’s End
Okarun- Dan Da Dan
Senshi – Delicious in Dungeon
Tokiyuki Hojo – The Elusive Samurai
Yuki Itose – A Sign of Affection

M: Anya!
M2: Bojkot.
D: Patrz kategoria wyżej.

Best Anime Song
Abyss – Yungblud – Kaiju No. 8
Bling-Bang-Bang-Born – Creepy Nuts – Mashle: Magic and Muscles The Divine Visionary Candidate Exam Arc
Fatal – Gemn - Oshi No Ko Season 2
LEveL – SawanoHiroyuki[nZk]: Tomorrow X Together – Solo Leveling
Otonoke – Creepy Nuts – Dan Da Dan
The Brave – Yoasobi – Frieren: Beyond Journey’s End 

M: Ale będzie zdziwienie, jeśli nie wygra Bling-Bang-Bang-Born. (Ponieważ kibicuję odwrotnie niż w openingach).
M2: Fatal. Honorable mentions: Zero Ichi z Undead Unluck, Kaiju z Chikyuu, Reweave z Re:Zero. Also, Bling-Bang-Bang-Born dużo jednak zawdzięcza swojej animacji, której ta kategoria chyba ma nie obejmować.
D: Patrz kategoria openingi.

Best Score
Bleach: Thousand-Year Blood War – The Conflict- Shiro Sagisu
Dan Da Dan – Kensuke ushio
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Hashira Training Arc – Yuki Kajiura, Go Shiina
Frieren: Beyond Journey’s End – Evan Call
Look Back – Haruka Nakamura
Solo Leveling – Hiroyuki Sawano

M: To nie jest jakieś wielkie zaskoczenie, że jestem fanką pana Hiroyuki Sawano i mogłam prawie nic nie słyszeć ze ścieżki Solo Leveling, a i tak będę mu kibicowała.
M2: Chikyuu… a nie, nie ma go tu. To poza tym jedyne OST ze wszystkich bajek tego okresu, które pamiętam to to z Dan Da Dan (as I said, może i go nienawidzę, ale muzyka top tier).
D: Akurat muzyczka dobrana do przygód elfa uszatego była najmilsza dla ucha.

Best Japanese Voice Artist Performance
Aoi Yuki (Maomao) – The Apothecary Diaries
Atsumi Tanezaki (Frieren) – Frieren: Beyond Journey’s End
Kenichi Suzumura (Bravern) – Brave Bang Bravern!
Shion Wakayama (Momo) – Dan Da Dan
Sayaka Sembongi (Marcille) – Delicious in Dungeon
Natsuki Hanae (Okarun) – Dan Da Dan

M: Zostaję przy kibicowaniu bohaterce The Apothecary Diaries.
M2: Zielarka i nie ma tu w ogóle żadnego pola do dyskusji. Oczywiście na drugim miejscu Marcille.
Ale przy okazji, czym jest ten cały Brave Bang Bravern!, pierwszy raz to coś na oczy widzę. Cała reszta z innych kategori, to nawet jeśli nie oglądałem, to wiedziałem co to, przynajmniej słyszałem nazwę, ale to to jakaś totalnie losowa rzecz wzięta znikąd w kategorii, w której napewno istnieją popularniejsze pozycje.
D:Absolutnie kocham dubbing Frieren zarówno w wersji japońskiej, jak i angielskiej, ale w tej drugiej trochę bardziej.

Uporaliśmy się ze wszytskimi 23 kategoriami: to znaczy – moim bracia uporali się z pisaniem, a ja z wklejaniem i porządkowaniem ich odpowiedzi, bo moje pisanie jest raczej symboliczne.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Pozdrawiamy, M, M2 i D!


piątek, 4 kwietnia 2025

K-pop 2025 - marzec

 Hello!

Kolejny miesiąc = kolejne k-popowe piosenki do opisania.

INFINITE - Dangerous
BTOB - Love Today 

Bardzo spoko piosenki do słuchania, ale zapomnę o ich istnieniu za tydzień.

JENNIE - Ruby

Przesłuchałam cały album, ale podoba mi się tylko Handlebars z Duą Lipą, jeszcze może Filter ujdzie. Ale Jennie przynajmniej nie śpiewa tyle o byciu bogatą... Cały album ma 15 utworów i być może podobało by mi się z niego więcej piosenek, gdyby były w języku, którego nie rozumiem, bo niektóre słowa są dla mnie trochę odrzucające i to nawet nie w kontekście wyrażeń czy całych piosenek, tylko właśnie pojedynczych słów w tych piosenkach. 

YEJI - Air

Może to dlatego, że nigdy nie obserwowałam ITZY aż tak blisko, ale nie za bardzo wiem, co Yeji jako solistka miałaby reprezentować, na czym stoi w oderwaniu od swojej grupy. Ale może to niejasne, bo pomysł na tę piosenkę jest nijaki. Niczego się po niej nie spodziewałam, a i tak mam wrażenie, że jest... underwhelming.

SEULGI - Baby, Not Baby

Nie śledziłam zapowiedzi płyty Seulgi bardzo uważnie, aby nie zostać rozczarowaną konceptem MV, jak w przypadku 28 reasons i uwaga, była to chyba słuszna decyzja, bo Baby, Not Baby przy pierwszym przesłuchaniu zrobiło na mnie o wiele większe wrażenie niż pierwsza piosenka. A żeby ogarnąć umysłem teledysk, będę musiała go chyba zobaczyć jeszcze ze 100 razy.

Pozostałe piosenki są zupełnie w porządku, ale nie pozostawiają wielkiego wrażenia.

XIUMIN - WEE

Jak w lutym prawie nie było interesujących comebacków, tak 10 marca było ich tyle, co w całym poprzednim miesiącu. Nie piszę o wszystkich, bo nie mam ani czasu, ani głowy, ale doliczcie sobie tak jeszcze na oko z 6 piosenek.

Zabawna i urocza piosenka oraz teledysk.

Lost Paradise bardzo mi się podoba - oprócz tych nieszczęsnych "rapowych" partii. Zaczęłam rozumieć, czemu ludzie używają AI do usuwania z piosenek fragmentów, które im się nie podobają. Nie spodziewałam się, że akurat na płycie Xiumina będzie ukryta piosenka, która tak naprawdę jest pięcioma utworami. Gdyby nie te fragmenty Lost Paradise byłoby moją ulubioną piosenką, ale jest nią Can't Help Myself - i naprawdę widzę siebie słuchającą tej piosenki w przyszłości (a to nie zdarza się często).

SF9 - LOVE RACE

SF9 prezentuje boysband excellence experience. Tak chciałabym, aby koncept był bardziej odkrywczy niż samochodowo-wyścigowy, ale chyba każda grupa zasługuje na taki comeback. 

A ja chyba zacznę prowadzić listę k-popowych piosenek ze słowami "pedal to the metal". 

LE SSERAFIM - HOT

Le Sserafim potrafi zrobić miłą i przyjemną piosenkę do słuchania! 

Tylko teledysk mam wrażenie wyjątkowo im się nie udał - początek to jakiś przerost formy nad treścią, ta czarno-biała część nie ma związku z niczym, a ostatnia część to sama choreografia. Nie wiem, czy ostatecznie próbowano osiągnąć za dużo czy za mało, ale gdzieś tam się chyba pogubiła jakaś kreatywna wizja. (I nie, nie interesuje mnie, czy jeśli obejrzy się to z zapowiedziami, to ma więcej sensu, MV do głównego singla z płyty powinno stać na własnych nogach).

Przesłuchałam też resztę piosenek z płyty, ale pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, była ich krótkość. 4 z 5 utworów mają mniej niż 2,5 minuty, samo Hot ma 2 minuty i 23 sekundy; pięć piosenek ma niecałe 13 minut, a Born Fire trudno nawet nazwać piosenką. Ale 3 kolejne utwory są bardzo, bardzo spoko. So Cynical troszkę odstaje, w takim znaczeniu, że może samo w sobie nie jest złe (chociaż mi się nie podoba), ale wydaje się na doklejkę na tym albumie.

Małe dochodzenie (liczba piosenek, długość albumu - zaokrąglona zgodnie z zasadami matematyki - średnia długość piosenki, też zaokrąglona):
INFINITE - 7 - 23 - 3,3.
BTOB - 6 - 19 - 3,2.
YEJI - 4 -12 - 3.
SEULGI - 6 - 18 - 3.
XIUMIN - 6 - 17 - 2,8.
SF9 - 6 - 19 - 3,2.
LE SSERAFIM - 5 - 13 - 2,6.

I aż by się chciało, aby SF9 wydali swój album dzień wcześniej, to zauważalibyśmy piękną, chronologiczną tendencję spadkową. 

The Boyz - VVV

Koncept tej piosenki jest trochę konfundujący - jakby nowa wytwórnia zespołu nie mogła się zdecydować, czy w comebacku skłonić się ku letniemu brzmieniu The Boyz, czy uderzać w ich mroczniejsze koncepty. Wyszło takie coś pomiędzy i chociaż chłopcy nie zdobyli nagród w programach muzycznych, to comeback jako taki wydaje się całkiem udany.

NMIXX - Know About Me

Wspaniałe! Słuchałam tej piosenki w osłupieniu. 

Reszta albumu nie w moim typie, ale główny singiel - fenomenalny.

StayC - BEBE

Oficjalnie straciłam nadzieję, że StayC wypuści jeszcze jakąś piosenkę, która mi się spodoba. A może miałam za duże oczekiwania, ale zapowiedzi wyglądały obiecująco. I na wyglądaniu się skończyło. Piosenka jest straszna, muzycznie jest w niej chyba z siedem pomysłów, refren jest nie do przebrnięcia, słowa są tragiczne, w teledysku panuje chaos i jest on bardzo słabo zmontowany (w bardzo, bardzo stereotypowo zły teledyskowy sposób).

TEN - STUNNER

Co mogę więcej napisać - im więcej Tena tym lepiej, a Stunner już przy pierwszym przesłuchaniu podobało mi się bardziej niż Nightwalker, więc mogło być tylko lepiej. Dla mnie całościowo zdecydowanie najlepsza płyta marca.

Wydawało się, że marzec będzie miesiącem, który po lutym posuchy pozostawi w k-popie jakiś ślad, ale prawda jest taka, że na wielkich nadziejach się skończyło. 

Dokończymy licznik długości piosenek:
The Boyz - 9 - 31 - 4,3
NMIXX - 6 - 17 - 2,8
StayC -  3 - 8 - 2,7
TEN - 7 - 22 - 3,1

I jak już liczymy, to sprawdźmy te płyty, minipłyty i single, których nie opisywałam:

TNX - 5 - 16 - 3,2
NEWBEAT - 10 - 26 - 2,6
Xdinary Heroes - 7 - 23 - 3,3
Przesłuchałam tylko Beautiful Life i brzmiało to na inspirowane Green Day, na pewno przesłucham resztę płyty!
KiiKii - 6 - 17 - 2,8
Ailee - 4 - 12 - 3
The Wind - 3 - 7 - 2,3
HxW - 3 - 7 - 2,3
Przy tych singlach zaokrąglanie działa na niekorzyść The Wind, bo tak naprawdę mają całe 20 sekund muzyki więcej.

Co do długości piosenek wygląda na to, że The Boyz wygrwają!

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M


poniedziałek, 31 marca 2025

Moje ulubione literówki #3

 Hello!

Zapraszam na kolejną porcję opowieści o literówkach - chociaż w większości to o wiele poważniejsze różnice między wyrazami niż tylko jedna litera lub zła litera.

śmierci ZAMIAST śmieci 

Trochę makabryczna pomyłka. I być może was zaskoczę - a być może nie - ale zdarza się częściej, niż można by przypuszczać.

zamach ZAMIAST zamiar

Można mieć też zamiar zamachu, ale może lepiej nie. 

Z językowego punktu widzenia - oraz pisania na klawiaturze - zrobienie z zamiaru zamachu wymaga pewnego wysiłku, bo łączy te słowa tylko zam-. Zrobiłam mały test - pisząc te słowa na zmianę kilkukrotnie - i zamiar wystukuje się na klawiaturze trochę trudniej niż zamach, głównie przez to, że trzeba dosięgnąć aż do r.

wiadomość ZAMIAST świadomość 

Masz wiadomość czy masz świadomość - co za różnica, ważne, że coś masz!

arktyczna ZAMIAST artystyczna

Chodziło o agencję artystyczną – a wyszła agencja arktyczna. Miałam ubaw przez pół dnia, bo jednak napisanie samego "k" zamiast "tys" to zdecydowanie więcej niż literówka. To jedno z najbardziej spektakularnych przekręceń wyrazu, z jakim się spotkałam, a widziałam ich całkiem sporo.

grypa ZAMIAST grupa

To moja osobista literówka. Na szczęście zaraz po zapisaniu tego słowa zorientowałam się, że zdecydowanie nie był to wyraz, którego chciałam użyć. Ale nie mam pojęcia, skąd przyszedł mi do głowy i został przelany na klawiaturę, bo to, co wtedy pisałam, nie miało nic wspólnego ani z grypą, ani z żadnymi innymi chorobami i dotyczyło czegoś zupełnie, zupełnie innego.

wesz ZAMIAST wiesz

To tylko brak literki, a zmienia cały sens wyrażenia i może sprawić, że będzie ono niezamierzenie zabawne. 

równice ZAMIAST różnice 

Pamiętam, że gdy wpadłam na tę literówkę w tekście, zostałam bardzo zbita z tropu. Czy równica to jakiś rodzaj suwnicy? Czy jest to jakieś słowo, które powinnam znać i tylko mi się wydaje, że z kontekstu wyraźnie wynika, że w danym zdaniu jest miejsce słowa różnice? Otóż równica to nie rodzaj suwnicy, to narzędzie geodezyjne (oraz nazwa szczytu), ale nie wydawało mi się i do zdania mogło pasować jedynie słowo różnice. Dlaczego i jak ż zamieniło się w w - nie wiem i nawet nie mam przypuszczeń, aby napisać na klawiaturze w i ż trzeba mieć jednak nieco inne intencje i w przypadku tego drugiej pamiętać, aby przytrzymać alt.

sankcjonowania ZAMIAST funkcjonowania

To chyba ten przypadek, że albo mamy do czynienia z jakimś rodzajem literówki (sa- zamiast fu-) - chociaż to dość dalekie i literówki niebędące błędami ortograficznymi raczej nie występują na początku (chociaż wyżej mamy nieco podobny przykład w postaci wiadomości i świadomości), albo jest to przykład innego zjawiska, o którym wspominałam chyba przy drugim wpisie o literówkach - że czasami nie możemy znaleźć i przypomnieć sobie słowa, którego szukamy i potrzebujemy, ale w naszej głowie pojawia się inne - podobne, ale nie do końca znaczące to samo. I zostawiamy je w tekście w nadziei, że do niego wrócimy, gdy już znajdziemy to odpowiednie. A potem o tym oczywiście zapominamy. (Bo to przecież prawdziwe słowo, a nie błąd, więc nawet programy tekstowe go nie podkreślają na czerwono!). Aż znajdzie je redaktor lub korektor (albo czytelnik, jeśli nie zostanie odkryte) i wstawi ten wyraz, który powinien znaleźć się w zdaniu.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M