wtorek, 23 października 2018

Daily Blog - Życie codzienne studentki filologii polskiej - wtorek

Hello!
Jeśli przypadkiem i dzisiaj spodziewaliście się czegoś sensacyjnego to znów muszę Was rozczarować. Proza studiowania jest jeszcze bardziej prozaiczna niż proza życia. 

W ramach dokończenia z wczoraj - doczytałam tekst Ingardena i bardzo mi się podobał. Plus muszę znów przekazać wiele miłości do Spotify, bo naprawdę możliwość słuchania całych płyt bez konieczności przełączania, zastanawiania się co włączyć następne jest cudowna. Przy czytaniu o prawdzie w literaturze słuchałam zimowej płyty EXO z zeszłego roku i bardzo polecam.


We wtorki zaczynam zajęcia o 11.30 wykładem z teorii literatury, a w tygodniu zwykle wstaję około 7.30. Rano postanowiłam jednak zrobić notatki z tekstu i tak je robiłam, że prawie spóźniłam się na tramwaj. Ale przy okazji zobaczyłam też 2 odcinki "Daredevila". A żeby zdążyć na zajęcia muszę wyjść z akademika około 10.31. Pewnie jeszcze dwa razy przeczytacie o tym, że zmiana godzin kursowania tramwajów ani trochę mi się nie podoba. 

Ale w przeciwieństwie do wczoraj, niezbyt ładna pogoda już nie miała takiego wpływu na humory i klimat na zajęciach był inny. A choć teorią literatury straszy się polonistów, to na razie wrażenia wszystkich są raczej pozytywne, a wykłady są ciekawe, nierozwleczone i konkretne. I ogólnie w sumie całkiem przyjemne, prowadzone tak, że chce się wiedzieć o czym prowadzący mówi. 

A teraz proza życia - odwoływanie zajęć w ich dniu. Po wykładzie z teorii literatury mam z niej ćwiczenia. Przy czym okazało się, że jednak nie dziś. Bo są odwołane. Jest to pod wieloma względami denerwująca sytuacja: nie tylko mamy okienko, to jeszcze później trzeba będzie się umówić na odrabianie tych zajęć. Plus mamy koniec października, a to są już drugie ćwiczenia z teorii literatury, które zostały odwołane. A żeby było śmieszniej, prowadząca wczoraj odwołała konsultacje, ale nie mogła od razu zostawić wiadomości, że dziś też jej nie będzie. I to ona w niedzielę zmieniała tam tekst do przygotowania na zajęcia, nad którym siedziałam wieczór i ranek. A rano i tak nie zrobiłam wszystkich notatek więc przynajmniej dokończyłam go opracowywać w trakcie tych w sumie 2 godzin, które mieliśmy wolne do następnych zajęć. Inna sprawa, że takie okienka zwykle mijają względnie szybko. Na wydziale w zeszłym roku przygotowano miłe miejsce z kanapami do siedzenia i z biblioteczką, w której są różne i dziwne książki (spis pracowników UG z 2002 roku na przykład, w którym były naprawdę ciekawe informacje). Jest to też okazja do integracji, załatwienia jakiś mniejszych spraw, pójścia do ksero, biblioteki. Przy czym dziś leje więc się odechciewało. Jednak nawet doszukiwanie się pozytywów, nie zmienia faktu, że my na uczelni byliśmy i to my będziemy musieli jeszcze raz na niej być by te zajęcia odrobić i jak by nie było straciliśmy dwie godziny. Plus to nie jest tak, że to jednostkowy przypadek. W zeszłym roku w pewnym momencie było tak, że w każdym jednym tygodniu mieliśmy jakieś zmiany w zajęciach. Ten rok zapowiada się podobnie, bo już mamy zmiany zapowiedziane na dwa tygodnie. 

O 15 zaczęliśmy zajęcia z kultury języka i okazały się trochę jednak inne niż zajęcia z edytorstwa na szczęście. I choć będzie z tego przedmiotu kolokwium (definicje błędów, normy, uzus i pewnie trochę więcej) to zajęcia okazały się wyjątkowo przyjemne. I ciekawe. Bo nagle okazuje się, że słowo standardowy czytamy jako standartowy. Zdarzało nam się być zaskoczonymi na zajęciach, ale nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy tak zdziwieni. 

Do doliczeniu dojazdy, wizyty w sklepie i zjedzeniu nagle zrobiło się około dwudziestu minut po 18. A ja z wizją, że muszę napisać wpis nie chciałam zaczynać czytania artykułu na jutro, ani książki, ani poprawiania prezentacji. Ale przejrzałam notatki na jutro, zgrałam teksty na różne nośniki i ... zaczęłam pisać wpis. Nie przepadam za robieniem rzeczy na raty jeśli nie ma takiej konieczności więc stwierdziłam, że za poważne czytanie zabiorę się, gdy wpis będzie opublikowany. A mam do przeczytania: 1) Confiteor, 2) pierwszą część pierwszego tomu W poszukiwaniu straconego czasu, 3) artykuł do ego ostatniego. Plus jutro mam referat (który zrobiłam jeszcze w zeszłym tygodniu, gdy miałam wolniejszy wieczór) i prezentację o biografii Prousta i powinnam jeszcze poszukać jakiś zdjęć. Ale mam jutro zajęcia na 13.15. Co jest demotywujące, bo myślę sobie, że ewentualnie dam radę doczytać jutro. Inna sprawa, że nie lubię (albo nie umiem) tylko czytać, tylko chciałabym też ze wszystkiego robić notatki (nawet jeśli niekoniecznie ich potrzebuję - ale to przyzwyczajenie) a to zabiera też sporo czasu. 

Chyba nie zapomniałam dziś o niczym wspomnieć. Bo wczoraj przy awizo zapomniałam więc małe uzupełnienie. Otóż, gdy dostałam to awizo, było na nim zaznaczone coś w stylu "nie można zostawić przesyłki, bo nie mieści się w skrzynce". I teraz moja konsternacja, bo to była teczka A4, których mama mi już kilka tu przysyłała, nie była to za to przesyłka polecona. I bardzo się zastanawiałam, jak paczka, no ok większa niż A4, mogła się nie zmieścić w recepcji akademika. 

Gdy Wy to czytacie (jeśli czytacie to 23 października) ja prawdopodobnie czytam jedną z rzeczy, o których wspomniałam wyżej.
Do jutra, M

2 komentarze:

  1. Mnie z kolei od dwóch dni ta pogoda kompletnie rozbraja, chodzę półprzytomna. ;/
    Z tymi awizo to typowo, u mnie w skrzynce pojedyncze mangi (prenumerata) spokojnie się mieszczą, a i tak muszę się nieraz fatygować na pocztę (czego nie rozumiem, bo wypisanie awizo zajmuje więcej czasu niż włożenie mangi do skrzynki?). Pomijając już fakt, że listonosz raz rzucił paczuszką, na której było jakieś ostrzeżenie typu "delikatnie!" przez płot. :)
    Powodzenia w czytaniu, strasznie dużo tego masz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda jest straszna :<

      Słyszałam różne historie o awizach, niestety w większości wypadków to po prostu listonoszom nie chce się nosić paczek.

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3